Autor: Anna Wisniewska
Dlaczego warto czytać skład produktów spożywczych?
1. Cukier waniliowy
Przygotowując ciasto zazwyczaj sięgamy po cukier wanilinowy przekonani, że wzbogacamy nasz wypiek o cukier z wanilią. A wcale tak nie jest! Wczytajmy się w skład na opakowaniu, co tam znajdziemy? Jak podaje jeden z producentów: cukier i etylowanilina – nie ma nawet śladu po wanilii. Czym zatem jest etylowanilina? Jak podaje „Słownik Terminów Żywieniowych”, jest to substancja zapachowa otrzymywana syntetycznie, szeroko wykorzystywana w przemyśle cukierniczym. I daleko jej do wanilii, która jest rośliną z rodziny storczykowatych – Orchidaceae. Jej kwiaty nie mają aromatu, a tę charakterystyczną woń wydziela pęknięty owoc, który ma formę długich strączków (to jest właśnie „laska wanilii”).
2. Produkt seropodobny
Przejdźmy dalej – na półkach znajdujemy obok serów i „sery”, które producenci skrzętnie ukrywają pod nazwą: „ser typu Gouda”, czy też „Rolada Ustrzycka”. Te produkty to wyroby seropodobne, gdyż w ich składzie znajdziemy mleko pasteryzowane, olej roślinny utwardzony, sól, stabilizator: chlorek wapnia, podpuszczkę mikrobiologiczną, a nawet łój i inne. Zatem co powinien zawierać ser? Do produkcji sera powinien być wykorzystywany wyłącznie tłuszcz mleczny z ewentualnymi dodatkami typu przyprawy, kwasy omega, czy też specjalną pleśnią. Natomiast jakikolwiek dodatek tłuszczu roślinnego czyni już z niego wyrób seropodobny. Pamiętajmy, że proteiny, a co za tym idzie i wapń z tych wyrobów nie są przyswajane przez organizm tak dobrze, jak te z tych prawdziwych serów.
3. Produkt masłopodobny
A jak jest z masłem? Chcemy kupić masło osełkowe. Co do definicji, masłem jest produkt wysokotłuszczowy otrzymywany w wyniku zmaślania wydzielonej z mleka i odpowiednio przygotowanej śmietanki [czyli wyłącznie z mleka]. Jednakże producenci często „zapominają” na opakowaniu dodać do nazwy słowo „masło”, oferując produkt masłopodobny pod hasłem „Osełka śmietankowa”. Na dodatek twierdzą, że to: „doskonałe połączenie masła i tłuszczu roślinnego w odpowiednio dobranych proporcjach o łącznej zawartości tłuszczu co najmniej 65%”. Gdyby faktycznie to połączenie było tak doskonałe, nie trzeba by było szaty graficznej i nazwy podszywać po prawdziwe masło osełkowe.
4. Mleko UHT
Skoro jestem przy nabiale, warto wspomnieć o mleku, gdyż napis „mleko” na opakowaniu może wprowadzać w błąd. Mleko o właściwościach odżywczych najbliższych mleku świeżemu, to mleko poddawane najpierw mikrofiltracji, która pozwala skutecznie pozbyć się bakterii, a następnie delikatnemu procesowi obróbki cieplnej (w temperaturze 60-100°C). Takie mleko staje się bardziej trwałe, ale w przeciwieństwie do mleka UHT, zachowuje w nienaruszonej formie białka serwatkowe, które wykazują właściwości prozdrowotne, m.in. stymulują nasz układ odpornościowy. Mleko UHT (ultra-high temperature pasterisation), także jest poddawane procesowi pasteryzacji, ale w temperaturze tak wysokiej (w przedziale 130 – 150°C), że traci większość swoich zdrowotnych właściwości. Na sklepowych półkach warto szukać mleka pasteryzowanego z nadrukowaną informacją „łagodnie pasteryzowane” albo „pasteryzowane w niskiej temperaturze”.
5. Kapusta kwaszona
Z mlekiem od razu skojarzyła mi się fermentacja mlekowa przeprowadzanym przez bakterie mlekowe, ale zawarte w komórkach roślinnych, które to rozkładają się na kwas mlekowy, hamując procesy gnilne. Podczas fermentacji oprócz kwasu mlekowego powstają niewielkie ilości kwasu octowego i alkoholu, które m.in. wpływają na wzrost walorów smakowych produktów kiszenia, m.in. kapusty kiszonej. Takie produkty są bogate w witaminę C (w 100g kiszonej kapusty znajduje się od 25 do 30 mg wit. C), a także w witaminy z grupy B, witaminy K, A i E, zaś dodatkowo występujące w nich probiotyki korzystnie wpływają na procesy trawienne. Ale występują tylko w kapuście ukiszonej naturalnie. Niestety, niektórzy producenci kiszonek, by przyspieszyć procesy kiszenia [które zazwyczaj trwają około 2 tygodni] zakwaszają kapustę kwasem cytrynowym lub octem i cukrem, dzięki temu zabiegowi uzyskują zawsze ten sam, powtarzalny smak produktu kwaszonego [a nie kiszonego], co przy naturalnym procesie kiszenia nie zdarza się.
6. Kwas askorbinowy
Pisząc o kapuście kiszonej wspomniałam o bogactwie witamy C – inaczej zwanej kwasem askorbinowym. Witamina ta ma dla naszego organizmu niebagatelne znaczenie, gdyż jest to to silnie działający antyoksydant rozpuszczalny w wodzie, który wyłapuje i unieszkodliwia wolne rodniki w tkankach zawierających dużą ilość wody. Ponadto bierze ona udział w syntezie kolagenu (białka odpowiedzialnego za jędrność i elastyczność skóry), którego niedobór powoduje m.in. zmarszczki. Wspomaga również prawidłowe funkcjonowanie kości i zębów, gdyż wspomaga wchłanianie wapnia. Ulega zniszczeniu pod wpływem wysokiej temperatury podczas przetwarzania żywności. Na rynku spożywczym istnieje syntetyczna substancja o nazwie „kwas askorbinowy” [E300], która ma właściwości witaminy C, a jest stosowana w przemyśle spożywczym jako przeciwutleniacz, stabilizator barwy i składnik wzbogacający. Należy jednak zauważyć, że spożywając kilka gramów dziennie możemy być narażeni na powstawanie kamieni moczowych w nerkach i pęcherzu.
7. Chleb barwiony karmelem
A co z chlebem? Zdarza się, że chcąc kupić chleb razowy, kupujemy pszenny zabarwiony karmelem. Mało, że nie jest on wykonany z pożądanej przez nas mąki, to na dodatek karmel nie jest znanym nam cukrem palonym, bez dodatków kwasów lub zasad, a karmelem syntetycznym [E150b] uzyskiwanym poprzez ogrzewanie cukru z dwutlenkiem siarki lub ze związkami zawierającymi siarkę.
8. Barwione wędliny
Do pieczywa lubimy dodawać wędlinę, oczywiście wędzoną. Niestety i tu nie mamy pewności, czy to „wędzenie” nie odbyło się za pomocą barwnika, koncentratu dymu wędzarniczego na zasadzie „lakierowania”. Prawdziwe wędzenie wiąże się dla producentów z naturalnym, ale i niekorzystnym ubytkiem masy produktu, stąd też taki sam efekt są w stanie osiągnąć dzięki barwieniu osłonki i krótkotrwałej obróbce termicznej.
Tym krótkim artykułem chciałam jedynie zasygnalizować to, jak daleko przemysł spożywczy odbiegł od naturalnej żywności, podczas gdy nasze przekonania i przyzwyczajenia pozwalają nam się łudzić, że kupujemy produkty naturalne, o pełnej wartości odżywczej, jaką znamy z nauki o żywieniu.
Jedna odpowiedź na „Produkt seropodobny… i inne chwyty marketingowe w przemyśle spożywczym”